Im dłużej interesuję się kosmetologią i medycyną estetyczną tym częściej pozytywnie zaskakują mnie efekty, których można się spodziewać po wykonaniu zabiegów nieinwazyjnych z pogranicza tych obu dziedzin.
Dzięki uprzejmości marki Yonelle miałem przyjemność przetestować jeden z nowych zabiegów, który pojawił się w ofercie marki. Chodzi o Spilantol Mimical Efect – zabieg mający na celu spłycenie zmarszczek mimicznych i wymodelowanie owalu twarzy.
Według mnie takie obietnice owszem są do zrealizowania, ale przy odpowiedniej i długotrwałej pielęgnacji lub po zabiegach z zakresu medycyny estetycznej. Zastanawiałem się , jak najlepiej pokazać efekt zabiegu, by wszystkie osoby, które będą czytać ten materiał były w stanie same ocenić efekt.
Czy mi się to udało? Zobaczycie sami. Po kolei…
Zabieg składał się z kilku etapów.
Pierwszy, bardzo ważny, to przeprowadzenie ankiety na temat stanu zdrowia. W tym przypadku opryszczka, drobne urazy czy niedawno wykonane zabiegi z zakresu medycyny estetycznej są przeciwwskazaniem. Na szczęście nic mnie nie wykluczyło. Następny etap wspomnianego zabiegu to oczywiście oczyszczenie twarzy za pomocą Łagodnego płynu micelarnego do demakijażu twarzy i oczu oraz profesjonalnej pianki oczyszczającej. Podczas tego etapu pozbywamy się makijażu, zanieczyszczeń. W moim przypadku właściwie nie było co usuwać – najwyżej całodzienne sebum i odrobinę zanieczyszczeń.
Następny etap to przygotowanie skóry do zabiegu i zastosowanie progresywnego toniku złuszczającego wraz z peelingiem kawitacyjnym. Po zastosowaniu toniku doszło do delikatnego zaróżowienia skóry, ale tego można było oczekiwać i wszystko było pod kontrolą. Czujne oko specjalisty odpowiedzialnego za zabieg wyłapywało wszystkie zmiany na mojej skórze. Złuszczanie, jak wiadomo, ma na celu wygładzenie skóry i ułatwienie penetracji składnikom występującym w preparatach.
Kolejny krok to nałożenie Multistymulującej Maski – Booster oraz ampułki Infuzyjny Spilantol HX 8™. Tu trudno coś ciekawego napisać. Aplikuje się preparat, po czym należy go wmasować. Po zastosowaniu tych preparatów nie czułem nic specjalnego. Może jedynie drobne mrowienie skóry, ale nic więcej. Nie widziałem się w lustrze, a może jakieś reakcje zachodziły już na mojej twarzy 😉 Wspomnę tu, że ciekawym produktem jest ampułka zawierająca Spilantol – składnik o działaniu rozluźniającym mięśnie, naśladujący działanie botoksu. O spilantolu pisaliśmy jakiś czas temu na naszym FanPage.
Ważnym etapem zabiegu jest masaż… Spodziewałem się delikatnego, takiego głaskania po twarzy, a było bardzo intensywnie! Z rozmowy z kosmetologiem, który wykonywał zabieg okazało się, że masaż wykonywany jest tak z połową „mocy”. Jeśli pomyślę sobie o zabiegu „pełną parą” to wydaje mi się, że nie będzie raczej należał do przyjemnych – będzie on bardzo odczuwalny. Masaż był wykonywany na całej twarzy. Przyznam, że podczas masowania dolnej części twarzy czułem całą szczękę. W wyobraźni widziałem jak masowane są moje zęby 😉 Masowane były te części twarzy, o których nigdy bym nie pomyślał – zastanawiam się teraz nawet czy one w ogóle istnieją 😉 Czy taki masaż ma sens? Jak najbardziej! Pobudza krążenie i stymuluje skórę. Dzięki niemu zmarszczki mogą ulec delikatnemu spłyceniu. Po wszystkim czułem, że twarz była „ciepła”. Jestem przekonany, że za pomocą masażu można modelować owal twarzy!
Oprócz twarzy podczas zabiegu masowany był też kark. I dłonie. Muszę przyznać, że ten masaż dłoni był baaaaaaaaaardzo przyjemny i już po wszystkim dłonie były nawilżone i natłuszczone. Wyczuwałem cienki film na dłoniach. Na szczęście nie przeszkadzał mi on w niczym. Kark niestety był tak spięty, że zamiast masażu przydałoby się raczej dłuto 😉
Na sam koniec zabiegu, po masażu zastosowano Duo-Maskę Modelującą. Przygotowana została tuż przed użyciem. Bardzo podobało mi się, że była nakładana na całą twarz – wyglądałem jak mumia 😉 Co ciekawe, ta maska chłodziła twarz. Przyjemny chłód, który koił po intensywnym, dość mocnym, jak już wspomniałem masażu. Wydaje mi się, że taka chłodząca maska ma jeszcze za zadanie obkurczać naczynia i nadawać jędrność skórze. Na sam koniec nałożono Peptydowy Krem Przeciwzmarszczowy Pod Oczy i Na Powieki oraz Bio-Napinacz.
Cały zabieg trwał około 75 min. Przyznam, że natychmiast po zabiegu widziałem zmiany – np. gładsze było czoło i spłycone zmarszczki wokół oczu. Często jest tak, że po dobrze przeprowadzonym zabiegu i odpowiednio dobranych produktach można osiągnąć takie efekty. Dla mnie potwierdzeniem czy zabieg faktycznie poprawia coś jest obejrzenie skóry następnego dnia. W końcu wiele kremów ma działanie liftingujące – w momencie zmycia kremu efekt znika 😉
W tym przypadku efekt był najbardziej widoczny następnego dnia. Okolice oczu i czoła były gładsze. Skóra nie była wprawdzie idealnie gładka, ale było widać, że coś się zmieniło. Zmarszczki, które posiadam były wyraźnie spłycone. Skóra po mrużeniu oczu szybciej ulegała wygładzeniu. Zauważalny efekt utrzymywał się ok dwóch- trzech dni. Jeśli nie wierzycie w to co piszę to spójrzcie na zdjęcia wykonane zaraz po zabiegu. Mam nadzieję, że udało się wychwycić efekt 😉
Podsumowując – zabieg był pozytywnie zaskakujący. Obietnice marketingowe pokryły się z rzeczywistością. Bardzo podoba mi się, że osoby wykonujące zabieg mają olbrzymią wiedzę nie tylko na temat stosowanych produktów, ale także na temat kosmetologii i chemii. Jako osoba testująca jestem dociekliwy – pytam o szczegóły i prowokuję do dyskusji. Niektórzy tego nie lubią, bo mogą czuć się jak podczas egzaminu…, ale taki już jestem.
Marce Yonelle dziękuję za możliwość przetestowania zabiegu, a Pani Klaudii za anielską cierpliwość.
Chcecie dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego zabiegu? Nie wahajcie się – pytajcie!
Lubię tę firmę i czasami stosuję kosmetyki Yonelle.
Gdybyś zgolił brodę, lepiej byłoby widac efekty;-)
Zabieg dosyc długi i intensywny.
Wytrzymały jesteś, ja nie mam cierpliwości do gabinetów kosmetycznych.
Pozdrawiam!