EsthiCell Intensive Multi-layer Skin Peel Treatment – opis zabiegu

EsthiCell Intensive Multi-layer Skin Peel Treatment, czyli zabieg wielowarstwowego liftingu i intensywnej regeneracji… Pamiętacie jak o nim wspominaliśmy? Mieliście nawet szansę wypróbować go osobiście… Kto nie wziął udziału w naszej zabawie i nie zdecydował się na testowanie zabiegu niech… żałuje. Piszemy to z pełną odpowiedzialnością, ponieważ wypróbowaliśmy go sami, a dokładniej mówiąc (czy raczej pisząc) wypróbowała go nasza redakcyjna koleżanka. Oto jej wrażenia…

Dlaczego właśnie ten zabieg?

Zanim zdecydowałam się na zabieg EsthiCell Intensive Multi-layer Skin Peel Treatment przeczytałam o nim wszystko, co tylko było dostępne. Dowiedziałam się m.in., że jest to zabieg intensywnie pobudzający skórę do regeneracji, wyrównujący jej koloryt, redukujący przebarwienia, dotleniający i odżywiający, że jest to zabieg o wielokierunkowym działaniu – jest liftingujący, ale przez to, że zastosowano w nim surowce/składniki minimalnie podrażniające mogą z niego korzystać osoby o np. bardzo wrażliwej skórze, na której pojawiają się okresowo lub na stałe zaburzenia pigmentacyjne. Przeznaczony jest w programie zabiegowym jako propozycja dla cer wymagających intensywnego pobudzenia i regeneracji (np. gdy cera jest zmęczona, poszarzała i odwodniona, z tendencją do przebarwień) oraz jako intensywne zahamowanie procesów starzeniowych lub jako tzw. zabieg bankietowy. W związku z tym, że moja skóra wyglądała niestety na zmęczoną, była poszarzała i odwodniona, o zmarszczkach nie wspominając (co nie powinno właściwie dziwić jak się jest w wieku 50+), i chciałam wreszcie coś dla siebie zrobić, żeby wyglądać lepiej, i czuć się lepiej we własnej skórze, postanowiłam poddać się właśnie temu zabiegowi. Ciekawa byłam, czy spełnią się na mojej skórze wszystkie te „obietnice”, o których czytałam… Zanim umówiłam się na zabieg, przesłałam do Instytutu Kartę pierwszego zabiegu, w której pytano mnie m.in. o przebyte choroby, wykonywane zabiegi w ostatnim kwartale, zmiany skórne czy wrażliwość na bodźce mechaniczne i chemiczne w trakcie i po zabiegach. Przeszłam przez pierwsze „sito” i można już było umawiać się na konkretny dzień.

Pojawiliśmy się z całą ekipą w Instytucie Kosmetyczno-Medycznym Vita Longa o umówionej porze. Poznałam twórcę linii produktów EsthiCell, p. Sebastiana Tatarka, z którym chwilę porozmawialiśmy oraz panią kosmetolog, panią Martę, która miała wykonywać zabieg. Rozstawiliśmy niezbędny sprzęt do jego rejestracji, po czym już sama, w zaciszu gabinetu przygotowałam się, czyli zdjęłam górną część ubrania, zawinęłam się w ręczniczek, wyciągnęłam z uszu kolczyki, schowałam włosy pod czepkiem i położyłam wygodnie na fotelu. Byłam gotowa do zabiegu…

Kolejne etapy zabiegu

Zanim się rozpoczął, p. Marta sięgnęła po moją Kartę i zadała kilka dodatkowych pytań. Spytała m.in. czy miałam w ostatnich dniach wykonywany jakiś zabieg, czy pracuję w klimatyzowanym pomieszczeniu itp., po czym przystąpiła do oczyszczania powierzchni, które miały być poddane zabiegowi. Użyła do tego oczyszczającego mleczka w żelu (ekstrakt z melisy i bambusa oraz delikatne emolienty niepodrażniające okolic oka).

  1. Dokładny demakijaż twarzy, szyi i dekoltu

Na zakończenie demakijażu zastosowany został tonik, który oprócz ekstraktów roślinnych zawiera także komórki macierzyste z Gardenii, które posiadają unikalne właściwości regenerujące i stymulujące powstawanie nowych komórek skóry.

     2. Zakończenie demakijażu tonikiem

 

Po oczyszczeniu twarzy, szyi i dekoltu p. Marta obejrzała dokładnie skórę, określiła ją jako skórę dojrzałą, mieszaną, delikatnie naczynkową, i zdecydowała jakie kroki podejmie. Muszę tu wtrącić, że dobór kolejnych kroków zabiegu wielowarstwowego liftingu i intensywnej regeneracji zależy od kondycji skóry. Czasem wykonuje się wszystkie etapy zabiegu, a czasami niektóre są pomijane. Krótko mówiąc, jeśli zabiegowi poddana jest osoba, która nie wymaga bardzo intensywnego działania, to stosowane są podstawowe etapy, natomiast przy skórze bardziej wymagającej, np. z bardziej zaawansowanymi procesami starzenia czy po lecie kosmetolog poszerza procedurę. W moim przypadku zapadła decyzja o wykonaniu podstawowych etapów, co odebrałam, że z moją skórą nie jest aż tak źle jak mi się wydawało 😉

 

3. Zastosowanie pilingu enzymatycznego

 

Właściwy zabieg rozpoczął się od pilingu enzymatycznego w piance. Produkt ten w swoim składzie ma enzymy roślinne z papai i ananasa (papaina i bromelia), zwiększające skuteczność złuszczania martwych komórek naskórka. Kiedy tylko produkt znalazł się na mojej twarzy (a następnie na szyi i dekolcie) poczułam przyjemny owocowy zapach. Piling został delikatnie rozprowadzony na całej powierzchni skóry poddanej zabiegowi, również w okolicach oczu. Po ok. 5 min p. Marta zmyła go dokładnie wodą.

Kolejnym krokiem było zastosowanie złuszczania z wykorzystaniem kwasu pirogronowego i glikolowego (stężenie 35%), który po kilku minutach został zmyty wodą i zneutralizowany specjalnym neutralizatorem blokującym dalsze działanie kwasów. Przyznam, że odczuwałam delikatne pieczenie w obrębie czoła i brody w tej fazie zabiegu, ale nie był to jakiś znaczący dyskomfort, a właśnie delikatne pieczenie.

4. Zastosowanie zewnętrznej mikrodermabrazji z dodatkiem 45% kwasu mlekowego.

 

Następnie zastosowano produkt również złuszczający – zewnętrzną mikrodermabrazję z dodatkiem 45% kwasu mlekowego. Preparat ten zawiera również sproszkowany korund oraz proszek bambusa, które wzmacniają działanie głównego składnika, czyli kwasu mlekowego. Gdy preparat był już dokładnie rozprowadzony pani kosmetolog wykonała delikatny masaż skóry, żeby zadziałać na przyspieszenie efektu liftingu, rozjaśnienia, na zintensyfikowanie działania złuszczającego, napinającego… Po kolejnych ok 5 minutach produkt został zmyty ze skóry.

Na zamknięcie zabiegu nałożone zostało wyciszająco-naprawcze serum Viprolift – specjalistyczny produkt przeciwpodrażnieniowy dla skóry wrażliwej, który wzmacnia naturalną barierę ochronną skóry, działa nawilżająco, kojąco i przeciwzapalnie oraz dzięki zawartości surowca ICE wine pozyskiwanego z mrożonych winogron działa antyoksydacyjnie i odmładzająco (winogrona pozostają na krzaku do czasu, aż temperatura zewnętrzna spadnie do – 8°C lub niżej. Takie warunki zdarzają się tylko kilka razy w ciągu dekady. Zmrożone winogrona poddawane są prasowaniu. Otrzymuje się niewielką ilość bardzo stężonego soku, który suszy się rozpylowo na systemie nośników opartych na polisacharydach (guma tara). Guma tara może wiązać się z innymi  cząsteczkami z ICE wine i po aplikacji na skórze zapewnia natychmiastowy efekt napinająco-liftingujący). Uzupełnienie działania produktu zapewniają komórki macierzyste z Gardenii, alantoina, masło shea, wit. C oraz kompleks ekstraktów roślinnych m.in. nagietka, opuncji, aloesu oraz kasztanowca.

Wrażenia

Moje pierwsze wrażenie było takie, że skóra jest mocno doczyszczona, nie oczyszczona, ale właśnie doczyszczona, że oddycha i jest lekko wypełniona i napięta. I rzeczywiście, jak spojrzałam w lusterko, było widać napięcie skóry, takie fajne, nie przerysowane. Dodatkowo twarz, w okolicy policzków i czoła była lekko zaczerwieniona. Wieczorem w dalszym ciągu odczuwałam lekkie wypełnienie i napięcie skóry. Zgodnie z zaleceniem p. Sebastiana Tatarka przed snem na całą poddaną zabiegowi okolicę nałożyłam krem odżywczy przeciwzmarszczkowy, a rano po przetarciu twarzy i szyi płynem micelarnym nałożyłam krem mocno nawilżający. Oba te produkty otrzymałam po zabiegu z zaleceniem stosowania ich przez kilka kolejnych dni. Postępowałam tak, jak mi powiedziano.

Podsumowanie

Od zabiegu minęły trzy tygodnie. Po zaczerwienieniu dawno śladu nie ma – zniknęło już następnego dnia, a efekt napięcia skóry, może nie aż tak spektakularny jak po samym zabiegu, trwa do dzisiejszego dnia. Koloryt skóry jest bardziej wyrównany, a podczas dotyku czuje się, że skóra jest bardziej jędrna i elastyczna. Zachęcona efektami już za kilka dni wybieram się na „powtórkę z rozrywki”, ale tym razem już bez obecności kamery ;-).

Related posts

Leave a Comment