Recenzja produktów rozjaśniających marki Be Ceuticals

Zapraszamy do recenzji produktów marki Be Ceuticals przygotowanej przez jedną z naszych Fanek obserwujących FanPage „Dermatologia i Kosmetologia Praktyczna”

„Testowane produkty: Esencja wybielająca na noc 4% oraz peelingujący żel oczyszczający 1%

Produkty te stosuję już od dłuższego czasu i mam wstępnie wyrobioną opinię na ich temat. Zacznę może od kilku kwestii technicznych i skupię się na esencji. Zamknięta jest w plastikowym opakowaniu z pompką w formie tłoczka, którym bardzo precyzyjnie da się wycisnąć odpowiednią ilość produktu. Buteleczka jest biała i ja wolę, aby było widać ile kosmetyku zostało w środku, ale tutaj tłoczek wyciśnie nam jej zawartość do ostatniej kropli (dlatego lubię takie konstrukcje J). Zawartość to esencja o konsystencji jakby wodnego kremu, dobrze skoncentrowanego, który zaaplikowany na policzek nie spływa po nim, tylko trzyma się w miejscu dopóki go nie wsmarujemy. Kolor ma półtransparentny, lekko mętny i bardzo dobrze rozprowadza się na skórze zostawiając delikatną poświatę. Skóra wygląda jakby odzyskała ładny blask.

Kosmetyk stosuję na noc, po wieczornym oczyszczeniu i stonizowaniu cery. Od lat sięgam po kwasy w domowym zaciszu i dobrze wiem, że należy rozpoczynać kurację od małych stężeń i stopniowo je zwiększać. W tym sezonie jesiennym używałam już serum z witaminą C, ale mimo wszystko na początku stosowania esencji Be White aplikowałam ją 2 razy w tygodniu, aby pozwolić skórze nieco się do niej przyzwyczaić. Przez pierwszych mniej więcej 5 użyć dało się odczuć delikatne mrowienie na skórze, ale nie było mocne czy nieprzyjemne. Po kilku zastosowaniach mrowienia już nie było, a ja z czasem (około 3-4 tygodnia) zwiększyłam częstotliwość stosowania do 3 razy w tygodniu. Taką częstotliwość już zachowałam i stosuję ją zamiennie z innym produktem na noc (nawilżającym, aby ograniczyć widoczność złuszczonego naskórka, poza tym i tak widzę efekty i zadowalają mnie).
Esencja Be White posiada składniki silnie rozjaśniające przebarwienia takie jak: 4% kwasy AHA, 4% Lumiskin, 4% L.AA oraz 1% arbutyny. Pierwsze swoje efekty rozjaśnienia przebarwień zauważyłam po około 4-5 tygodniach. Uporczywym miejscem, które upodobały sobie przebarwienia na mojej twarzy są broda i żuchwa. Jedne przebarwienia były większe, niektóre mniejsze, ale tak czy inaczej każde z nich po kilku tygodniach uległo delikatnemu rozjaśnieniu. Oczywiście, esencję aplikuję w niewielkiej ilości na całą twarz i lekko przejeżdżam po szyi, bo ma rewelacyjne działanie wygładzające i rozświetlające. Skóra zrobiła się nie tylko gładka, ale nabrała tak ładnego rozświetlenia, że czasami wychodząc z domu rezygnuję z aplikacji podkładu (lekko tylko przykrywam korektorem przebarwienia, które dalej widać oraz cienie pod oczami).


Dla podkręcenia efektu stosuję 2x w tygodniu peelingujący żel oczyszczający 1% z tej samej serii, który ładnie wspomaga moją kurację rozjaśniającą. Zamknięty jest w plastikowej, miękkiej tubce o pojemności 150 ml, czyli tak naprawdę tak jak standardowe, drogeryjne produkty do mycia twarzy, tylko jest 10x bardziej wydajny, bo wystarczy niewielka ilość tego produktu do jednorazowego użycia. Produkt ma ciekawy wygląd, bo jest to żel, nie za gęsty o jasno-zielonej, półtransparentnej barwie z dość gęsto usytuowanymi drobinkami w ciemno-zielonym kolorze. Drobinki w trakcie rozprowadzania na wilgotnej skórze całkowicie się rozpuszczają, a sam żel całkiem nieźle się pieni. Producent zaznacza, aby rozprowadzać kosmetyk na skórze przynajmniej 1-2 minuty (czywiście wybieram opcję 2-minutową, bo jak działać to porządnie:) Zapach jest o dziwo przyjemny (co raczej przy kwasach jest rzadkością) i pachnie w moim odczuciu jak proszek do prania (przyjemnie i świeżo). Producent wspomina także, aby stosować kosmetyk codziennie rano i wieczorem, ale muszę przyznać, że nie jestem zwolenniczką używania peelingów codziennie, więc robię to 2, czasami 3 razy w tygodniu. Używam też innego, węglowego żelu oczyszczającego, więc po prostu używam ich zamiennie i takie połączenie oczyszczające satysfakcjonuje mnie.

Jak już wspomniałam, żel Be White traktuję jako produkt wspomagający walkę z przebarwieniami i u mnie ma za zadanie dobrze przygotować i oczyścić skórę przed zastosowaniem esencji z tej samej serii. Nie wymagam od niego, aby zdziałał cuda, ma dobrze wymyć pory z zanieczyszczeń, sebum oraz usunąć martwy naskórek (co oczywiście robi). Lubię produkty myjące na bazie kwasów, bo mam uczucie czystości i świeżości skóry. Tutaj mamy w składzie 3% kwasy AHA (kwas glikolowy na drugim miejscu), 1% kwasy BHA (kwas salicylowy również całkiem wysoko) oraz 0,3% Lumiskin, czyli diacetyl boldyny mający za zadanie hamować wydzielanie melaniny. Po użyciu skóra jest odświeżona i przygotowana do dalszych etapów pielęgnacji.
Zarówno żel jak i esencję oceniam dobrze, a pierwsze efekty tego duetu były zauważalne szybciej niż się tego spodziewałam. Wiadomo, są większe i mniejsze przebarwienia, których staram się pozbyć, ale tak naprawdę każde stało się mniej widoczne. Bardzo, bardzo podoba mi się efekt wygładzenia i rozświetlenia i mam wrażenie, że wyskakuje mi trochę mniej niedoskonałości.
Cena kosmetyków nie jest niska, bo esencja kosztuje 210 zł za pojemność 30 ml a żel 129 zł za 150 ml. Porównując sobie jednak ceny w innych drogeriach czy perfumeriach widzę, że za te lepsze kosmetyki trzeba jednak swoje zapłacić, więc i te ceny nie są już tak przerażające. Czy kupiłabym je ponownie? Tak, bo widzę ich działanie, a wydając już na kosmetyki większą kwotę właśnie to chcę uzyskać – widoczny efekt rozjaśnionych przebarwień oraz gładką, rozświetloną skórę.

Jest jeszcze jednak kwestia, o której chciałabym wspomnieć. Jeśli nie masz doświadczenia w stosowaniu kwasów w domowym zaciszu to na początek polecam skorzystać z porad kosmetyczki czy dermatologa + zdecydować się na jakiś zabieg u kosmetyczki, aby zobaczyć jak to wygląda. Dopiero po nabyciu doświadczenia, oczytaniu i odczuciu tego na własnej skórze można stawiać małe kroki samemu. Chodzi mi o kwestie bezpieczeństwa, nie chcemy przecież narobić sobie większej szkody niż pożytku J I uzbrój się w cierpliwość, kuracja leczenia przebarwień wymaga czasu (tygodnie czy nawet miesiące, ale efekt w końcu zauważysz). Pamiętajmy też o filtrach przed wyjściem z domu, nieważne czy świeci słońce czy nie – stosując kuracje kwasowe filtry są wręcz obowiązkowe. Przy poprawnym stosowaniu tych produktów efekty są bardzo zadowalające i z przyjemnością kontynuuję dalej swoją kurację

 

Autor recenzji: Aneta Chilczuk

Related posts

Leave a Comment