Recenzja zabiegu Reverse Peel

Kilka dni temu poddałam się (pacjentka, lat 50+) zabiegowi Reverse Peel. Jest to zabieg redukujący melasmę i skórno-naskórkowe przebarwienia skóry. Jako że (niestety) skóra moja nie jest pozbawiona przebarwień, zdecydowałam się coś z nimi zrobić. Zasugerowano mi, żeby poddać się nowemu zabiegowi – właśnie Reverse Peel. Umówiłam się więc na wizytę do Kliniki Estebelle (Warszawa, Wilanów).

Wizyta rozpoczęła się od rozmowy/wywiadu z Panią dr Agnieszką Nalewczyńską. Odpowiadałam na szereg pytań związanych ze stanem mojego zdrowia, skóry, przyjmowanymi przeze mnie lekami i wykonywanymi do tej pory zabiegami. Trzeba też było podpisać różne zgody – na wykonanie zabiegu, wykorzystanie danych do celów marketingowych itp. itd.. W związku z tym, że nie było żadnych przeciwwskazań (skóra nie była podrażniona, nie mam łojotokowego zapalenia skóry, egzemy, ropnych i/lub opryszczkowych zmian skórnych i nie jestem w ciąży ani nie karmię piersią) można było rozpocząć zabieg. Zanim jednak Pani doktor przystąpiła do działania, obejrzała moją skórę, oczyściła ją i opowiedziała na czym polega zabieg.

Sam zabieg trwał ok. 20 minut. Jego działanie zaczyna się od utleniania melaniny nadtlenkiem wodoru i kontynuuje kwasem kojowym. Obie substancje penetrują w głębsze warstwy skóry właściwej dzięki obecności kwasu trójchlorooctowego (TCA). Mieszaninę z tych trzech składników , tj. niskiego stężenia nadtlenku wodoru (H202, kwasu kojowego i TCA) Pani doktor wydobyła z fiolki oznaczonej  RsP 1 i nałożyła ją na obszary twarzy z przebarwieniami (w moim przypadku to policzki, okolice żuchwy oraz czoło) i wmasowała do wchłonięcia. Po chwili czynność tę powtórzyła po raz drugi. Po chwili przemyła twarz wacikiem nasączonym wodą.  

Drugim krokiem było zastosowanie mieszaniny z fiolki oznaczonej RsP 2. Jak się dowiedziałam, był to piling o wysokim stężeniu kwasu mlekowego i kwasu fitowego o działaniu chelatującym żelazo. I tym razem produkt został nałożony na obszary objęte zmianami, ale… bez masowania. Ten krok trwał troszkę dłużej – z mieszaniną kwasów na twarzy siedziałam 5 minut. W tym czasie nie odczuwałam żadnego dyskomfortu. Skóra nie była nawet zaróżowiona.  Po upływie 5 minut Pani doktor zmyła twarz neutralizatorem (Neutralizer), specjalnie przygotowanym do tego celu o oleistej formule z zawartością oleju jojoba. Neutralizacja kwasów nastąpiła w kilka sekund, po czym sam neutralizator został usunięty za pomocą nasączonych wodą płatków kosmetycznych.

Kolejnym, trzecim krokiem było zastosowanie, czyli nałożenie na obszary z przebarwieniami mieszaniny z fiolki o symbolu RsP 3. Ten trzeci krok to piling na bazie kwasów glikolowego, migdałowego i salicylowego, które złuszczają zewnętrzne warstwy skóry. W tej mieszance jest również kwas fitowy chelatujący żelazo. Z tą mieszaniną kwasów na skórze siedziałam 15 minut i tym razem odczuwałam delikatne pieczenie, ale skóra była dość „spokojna”, tylko leciutko zaróżowiona. Po kwadransie, za pomocą wcześniej użytego produktu (Neutralizer) dr Nalewczyńska zatrzymała działanie pilingu na bazie hydroksykwasów i podobnie jak w poprzednim kroku, używając nasączonych wodą wacików usunęła neutralizator i osuszyła skórę. Na tak potraktowaną skórę, nałożyła Serum rozjaśniające Reverse WIQo i delikatnie wsmarowała, aż produkt się całkowicie wchłonął. Buteleczkę z tym Serum dostałam do kuracji domowej. Stosuję 2 razy dziennie i mam tak postępować dopóki widoczne są przebarwienia. Potem wystarczy stosować serum raz dziennie dla podtrzymania efektów kuracji. Jest ono bardzo wygodne w użyciu, ponieważ ma kroplomierz, który dokładnie odmierza „dawkę”. W serum tym znajdują się wysokie stężenia takich substancji aktywnych jak np.: kwas ferulowy, kwas α-liponowy, glabrydyna czy kwas traneksamowy. Zanim opuściłam gabinet całą twarz posmarowano mi kremem z filtrem (SPF 50+), z zastrzeżeniem, że powinnam cały czas używać wysokiej ochrony przeciwsłonecznej.

Zabieg, jak widać jest szybki, powiedziałabym nawet, bardzo komfortowy. Właściwie od razu zauważalne jest napięcie skóry, co chyba nie jest zaskoczeniem, gdy przeanalizujemy jakie substancje aktywne zostały zastosowane. Po pięciu dniach zauważyłam dość mocne łuszczenie się skóry. Do tego stopnia, że nie mogłam wykonać makijażu. Skóra „wałkowała” się. Poradziłam sobie jednak z tym szybko – zastosowałam enzymatyczny piling, który dokładnie usunął łuszczące się skórki. Skóra wydaje się być teraz bardziej jędrna i elastyczna, a co najważniejsze, przebarwienia są odrobinę mniej widoczne. Dystrybutor Reverse Peel, firma Fenice rekomenduje (i tak też sugerowała Pani doktor) przeprowadzenie co najmniej 3 zabiegów w odstępach tygodniowych. Później, w zależności od intensywności przebarwień i efektów po zabiegach można zwiększać odstęp pomiędzy kolejnymi zabiegami.

Na zakończenie chciałabym jeszcze raz podziękować Pani doktor za cierpliwość i wyrozumiałość – podczas zabiegu zadawałam wiele pytań, aby jak najlepiej opisać go dla Państwa 😉

Related posts

Leave a Comment