Alpha Bright Serum/Alphascience -recenzja

Zapraszamy do lektury recenzji przygotowanej przez jedną z naszych Fanek obserwujących nasz FanPage (www.facebook.com/magazynDiKP)

„Problem z przebarwieniami jest mi dość bliski, zawsze w mojej pielęgnacji znajduje się jeden element ukierunkowany właśnie na rozjaśnianie lub zapobieganie powstawaniu nowych plamek. Tym bardziej ucieszyłam się, gdy miałam możliwość przetestowania serum Alpha Bright marki Alphascience. Jest to koncentrat o wysokiej zawartości składników aktywnych, działający na przebarwienia różnego pochodzenia. W jego składzie znajdziemy: 8% kwasu askorbinowego, 2% kwasu fitowego, Acetylo Glicylo-β-alaninę oraz ekstrakt z miłorzębu japońskiego. Moją uwagę szczególnie zwrócił tajemniczy składnik: Acetylo Glicylo-β-alanina, którego do tej pory nie spotkałam. W składach produktów rozjaśniających królują różnego rodzaju kwasy, które złuszczają naskórek, rozbijają melaninę i przyspieszają odnowę komórkową. Tutaj obok klasycznych składników o sprawdzonym działaniu (wit. C, kwas fitowy) został dodatkowo zastosowany nowej generacji peptyd, co uważam za bardzo atrakcyjne połączenie. Peptyd działa hamująco na kilkuetapowy złożony proces tworzenia melaniny, a jego niskocząsteczkowa budowa pozwala na łatwe przeniknięcie przez naskórek. Aktywność tego składnika w odróżnieniu od substancji złuszczających koncentruje się na źródle problemu, czyli nieprawidłowym rozmieszczeniu barwnika i nadaktywności melanocytów. W długotrwałej perspektywie zdecydowanie będzie działać też profilaktycznie, co dla mnie jest również bardzo ważne.

Serum ma piękny bursztynowy kolor, specyficzny, delikatnie kwaskowy zapach z nutą goryczki. Olejowa  i tłusta konsystencja w połączeniu z wyczuwalną dla mnie gorzkością utwierdziła mnie w przekonaniu, że na pewno mam do czynienia z olejem ze słodkich migdałów. Po prześledzeniu składu, ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że w serum nie ma żadnego oleju. Zerknęłam do opisu i…….sprawa stała się jasna. Prześlizgujące się między sobą palce i wrażenie tłustości było zasługą gęstych higroskopijnych składników, które dla zobrazowania przyrównałabym do gliceryny.

Serum jest wydajne, wystarczy kilka kropel na pokrycie twarzy i często zapominanych szyi i dekoltu. Pierwsze wrażenie nie jest najlepsze, po nałożeniu preparat długo się wchłania, skóra w dotyku jest lepka i błyszcząca. Mimo swego rodzaju tłustości brak mu dobrego poślizgu, przy którym moglibyśmy wykonać  dodatkowy masaż. Próbując na siłę uzyskamy jedynie efekt tępego ciągnięcia i rozcierania skóry, a to nie jest nam do niczego potrzebne. Nie polecam stosować go rano, gdy czas nas nagli, ponieważ jest to dość wymagający preparat, który odwdzięcza się dopiero po kilkunastu minutach. Po całkowitym wchłonięciu znika drażniąca lepkość, a w jego miejsce pojawia się aksamitna gładkość i miękkość skóry. Optycznie skóra wydaje się bardziej napięta i wygładzona, drobne zmarszczki i linie znikają, twarz staje się  delikatnie zmatowiona, ale niepozbawiona subtelnego błysku. Dopiero wtedy otrzymujemy wspaniałą bazę pod makijaż, którą można śmiało „wykorzystać”, jeżeli mamy więcej czasu przed wyjściem. Jeżeli zależy nam na porannym zastrzyku antyoksydantów lub wprowadzamy intensywną kurację polecam iść na pewien kompromis i dodać serum do swojego kremu. Jeżeli lubimy wieczorne pielęgnacyjne rytuały koniecznie nałóżmy serum pod maskę z alg – okluzja zdecydowanie wspomoże działanie naszego produktu.

Próbka miała 1,5 ml pojemności i starczyła mi na 5 dni codziennego stosowania, z czego kilkakrotnie używałam go rano i wieczorem. Nie jest to wystarczający czas, aby w pełni ocenić deklaracje producenta – czyli rozjaśnienie przebarwień, jednak można śmiało powiedzieć już o produkcie parę słów. Wysycenie tkanek witaminą C zajmuje kilka dni, ponieważ serum ma jej aż 8% – efekty zaobserwujemy już jednak następnego dnia. Skóra wygląda na jaśniejszą, bardziej promienną, pory są zwężone, a zaczerwienienia i ślady po trądziku zdecydowanie przygaszone. Wraz z upływem czasu zaobserwujemy również delikatne złuszczenie, jednak nie będzie ono przejawiać się w standardowej postaci czyli nieestetycznych suchych skórek czy łusek. Pilingujący efekt będzie polegał na wyrównaniu kolorytu i bardzo charakterystycznym blasku, i widocznym odbijaniu światła na wysuniętych punktach twarzy czyli nosie, kościach policzkowych czy podbródku. Jednocześnie, przy stosowaniu nie obserwowałam żadnego szczypania czy podrażnienia, które bardzo szybko weryfikują czy produkt jest przeznaczony do mojej wrażliwej skóry.

Reasumując: produkt jest godny uwagi ze względu na innowacyjną recepturę i wysoką zawartość składników aktywnych o udowodnionej skuteczności. Wspomaga walkę z przebarwieniami, działa antyoksydacyjnie i może posłużyć nam jako baza pod makijaż. Jest wydajny, a na pierwsze efekty nie trzeba długo czekać, zwłaszcza jeżeli będziemy sumienni w jego stosowaniu.”

Autorem recenzji jest Kamila Szymańska

 

Related posts

Leave a Comment